Dwa lata. Nie mogę w to uwierzyć :)

Tak po prostu - minęły... dwa lata odkąd prowadzę bloga (w zasadzie to stało się to już tydzień z hakiem temu, ale znów nie było mnie w internetowym światku przez dni kilka :) Cieszę się, że zaczęłam go pisać właśnie wiosną - tyle jest radości i optymizmu w tej porze roku, że to chyba mój ulubiony czas :)

Nie przypuszczałam, że wytrwam tak długo, nie sądziłam, że będę miała z tego tak dużo przyjemności, nie mogę wciąż uwierzyć, że tak dużo osób lubi do mnie zaglądać, zostawia po swojej wizycie wiele miłych słów, pisze przemiłe maile... w życiu bym nie pomyślała, że poznam i bardzo polubię tyle cudownych, życzliwych dziewczyn! To były naprawdę fajne dwa lata - i każdej z Was chciałabym dziś za nie podziękować! Że byłyście, że pisałyście, że pomagałyście, że robiłyście przepiękne niespodzianki, że przytuliłyście, albo dałyście kopa, gdy było trzeba. Że jesteście. Dziękuję!!!

Oczywiście taka okazja nie może przejść bez echa :D I będę rozdawać prezenta :D Niniejszym zapraszam na wiosenne candy! A skoro to druga rocznica to niech prezenty będą też dwa...

Po pierwsze - notes na wiosenne myśli i sprawy - z moją kameą:


A cukierek nr 2 - to... zestaw trzech magnesów - z lnu :D


Losowanie... hmm - może w Światowy Dzień Czekolady? Żeby całkiem słodko było :) Udział może wziąć każdy - ale jest dodatkowy warunek, ha :) Żeby wziąć udział w zabawie - opiszcie swoje najmilsze wiosenne wspomnienie :)

Jeśli macie ochotę na moje rozdawnictwo - zapraszam serdecznie! 

ushii

PS
Bardzo się cieszę, że podoba Wam się nowa szata mojego bloga :)

PS2
Aha - i tylko proszę osoby bez bloga pamiętać o kontakcie do siebie :)

Krótka przerwa w nadawaniu - i nieco kosmetyki i różu

Chwilę mnie nie było - niestety padł mi router i Internetu nie miałam. Ale już wracam... w nowej szacie graficznej :) W końcu za dni kilka już druga rocznica mojego bloga! Najwyższa pora na zmiany :)

Poza nowym logo i kolorystyką w końcu zajęłam się menu widocznym na górze... postanowiłam pogrupować tematycznie trochę zdjęć rozproszonych w poszczególnych postach w ciągu tych dwóch lat... oczywiście każde ze zdjęć jest linkiem do odpowiedniego posta. Do wcześniejszych podstron z kulinarnymi przepisami oraz z linkami do mini kursów na dekoracje dołączyły strony z fotkami części moich prac i zdjęcia naszego poddasza (choć widzę, że niektóre z tych miejsc wyglądają teraz inaczej, więc będą niebawem nowe zdjęcia). A także dział "Przed i po", bo ja bardzo lubię oglądać takie przemiany - mam nadzieję, że Wy również :) Szkoda tylko, że nie zawsze pamiętam o fotografii dokumentującej stan "przed" :)

A wszystko przez to, że zajrzałam do kilku starszych postów... i odkryłam, że są tam nowsze komentarze - czasem z różnymi pytaniami albo z propozycjami - na które nie mogłam odpowiedzieć, bo o ich istnieniu nie wiedziałam. Ale niestety znalazłam również obrzydliwy spam. Dlatego po jego usunięciu zablokowałam możliwość dopisywania komentarzy w starszych postach - alternatywą byłoby zablokowanie anonimowych komentarzy. I tak przeglądając te dawniejsze wpisy doszłam do wniosku, że pora na zmiany... więc zmieniłam co nieco :)

No tak, ale żeby nie było samego gadania i pustych przebiegów, może bym coś pokazała, hę? A owszem :) Coś co wpadło mi przypadkiem wczoraj w oko... alez się ucieszyłam! Ceramiczne foremki brioszkowe i tartinkowe planowałm juz kupić od daaawna. ale zawsze jakoś się nie składało - i już wiem czemu! Bo czekałam na takie właśnie, różowe :)) Lalala :)) Wróbelki już gniazdka mi koło okien pozakładały i szczebioczą jak najęte, mam różowe foremki - wiosna na całego jednym słowem :)

ceramiczne foremki pastelowe różowe

Ale, ale - skoro o bliskiej już rocznicy była mowa... zapraszam na następny wpis, będzie niespodzianka :)
Pozdrawiam,
ushii


P.S.
W poście, w którym opisywałam moje ukochane pączki i cudowną pączkarnię dodałam jej adres i link (tutaj).

Różyczki na Dzień Kobiet

Dziś nasze Święto, Moje Drogie! Świętujecie, obchodzicie, dajecie się uczcić? Ja nie widzę przeciwwskazań :) I czczę się również samodzielnie, kwiatami... ale jadalnymi :)

kruche ciasteczka różyczki

Kruche różyczki na Dzień Kobiet
  • 2 szkl. mąki
  • 0,5 szkl.cukru
  • 0,5 łyżeczki cukru waniliowego
  • 1-2 żółtka (plus jedno białko do smarowania)
  • 100g zimnego masła
1. Do mąki i cukru wkroić masło, dodać żółtko i zagnieść kruche ciasto - można ew. dodać odrobinę zimnej wody.
2. Wałkować cienko (ok. 3mm polecam miedzy dwoma kawałkami folii), wykrawać nieduże kółka.
3. Układać 4 kółka na sobie tak, by zachodziły w połowie na siebie - każde kółko posmarować na środku białkiem, żeby dobrze się trzymało pozostałych. Rolować zaczynając od kółka leżącego na wierzchu - niezbyt ciasno, bo ciasteczka będą pękać.


4. Przekrawać ruloniki w poprzek, stawiać różyczki na płaskiej części i delikatnie uformować płatki (nie rozchylać zbyt mocno, bo się rozpadną :)


5. Schłodzić ciasteczka i upiec w 200C przez ok. 15 minut - do zrumienienia.
6. Robić szał oryginalnymi ciasteczkami :D
Ciasteczka są naprawdę proste w przygotowaniu, choć może w pierwszej chwili wydawać się, ze jest dużo z tym zabawy - produkcja idzie migiem. Przepis kiedyś, kiedyś zapisałam sobie z GP - właśnie jako propozycje na Dzień Kobiet - i tak mi się od tamtej pory kojarzą :) Ale mogą być świetnym upominkiem na dowolną okazję, zwłaszcza że sa bardzo delikatne, kruche, maślane w smaku...
Moje różyczki odrobinę za bardzo się rozwinęły, ale to dlatego, że robione były poza domem i nie miałam jak ich schłodzić - zwykle wychodzą zgrabne pąki :)

Niestety nie wiem czy na trochę nie zniknę, bo czeka mnie wymiana routera, mój dotychczasowy własnie odmówił ostatecznie współpracy... dlatego dziś tak króciutko, choć miałam przygotowany dłuuuugi post :)
Pozdrawiam,
ushii

Wiosenne nastroje

Chociaż weekend wybitnie marcowy i raz słońce, a raz śnieg i wichury - poczułam wiosnę moi państwo :) Ściągnęłam czapkę, rozpięłam płaszczyk i rozkoszowałam się wiosennie już pachnącym powietrzem i ćwierkaniem ptactwa... Bardzo miły dzień spędziłam :) A żeby było jeszcze cudniej, dostałam moc przepięknych prezentów!  Zaczęło się niewinnie od moich ukochanych, zaraz po tulipanach i eustomie, kwiatuszków... ktoś chyba kiedyś pytał, co to takiego - to campanula.

wiosenne kwiaty - campanulla

A do kwiecia dołączona była rameczka, po prostu się w niej zakochałam! Jeszcze nie mam wybranego do niej zdjęcia, więc w środku taka tymczasowa aranżacja :)


Wstąpiłam też do kwiaciarni... Zobaczyłam je z daleka i jak wariat poleciałam do nich w podskokach... już wiedziałam, ze bez nich nie wyjdę :)) Bardzo wiosenne natychacze, prawda? Szkoda tylko, że były tylko dwie, bo podobno było jeszcze więcej wzorów... pięknie mi pasują do upolowanych wczesniej zajączkowych:


Ale kulminacja nastąpiła później... bo dotarł mój wyczekany prezent! Powiem krótko, boskie jest...

stare lustro / vintage mirror

Miałam już nie kupować więcej luster do znanej już Wam "kolekcji"... ale gdy zobaczyłam takie jakiś czas temu bardzo mi się spodobało i nie mogłam o nim zapomnieć :) I znalazła się pewna dobra duszyczka, która sprezentowała mi to cudo :)) Chciałbym tylko, żeby w końcu i w polskich sklepach był wybór przedmiotów w takim stylu... Nie wiem jeszcze, czy zostanie takie jakie jest, czy przemaluję - podoba mi się jego kolor, ale... chyba skłaniam sie ku malowaniu :)

Ale wiosenne oczywiście były nie tylko zakupy :) Wiosennie jest też na stole - chociaż takie sałatki jemy całą zimę co prawda... ale dziś było na tyle dużo słoneczka, bym mogła ją sfotografować :D

wiosenna sałatka z kurczakiem

Pyszna sałatka najprostsza
  • usmażona w ziołach pierś z kurczaka (ja smaruję ją odrobiną musztardy kremskiej i posypuje ziołami włoskimi przed smażeniem)
  • mieszanka sałat - u mnie roszponka, radicchio, frisee, lodowa
  • mozzarella
  • dowolne dodatki - u mnie najczęściej oliwki, suszone pomidory, kapary, papryka - to co akurat mam :)
  • sos 1000 wysp
  • miód
  • uprażone ziarna sezamu
1. Podgrzać pierś z kurczaka w piekarniku, w tym czasie wymieszać w misce pozostałe składniki. Sos wymieszać z łyżką miodu. Dodać pokrojonego cienko kurczaka, polać sosem i posypać sezamem.
2. Serwować z bruschettą lub po prostu grzankami. Łatwe, pyszne i sycące!

Miłego wieczoru Wam życzę i wracam kibicować, bo dzisiaj derby :)
ushii

P.S.
Legia górą :) Hura :)
Słuchajcie znowu nie wiem co się dzieje - ale widzę, że na Waszych blagach nie przy wszystkich blogach na listach tych ulubionych wyświetlają się obok tytułu posta miniaturki pierwszej fotki - co zrobić, żeby ta miniatura się wyświetlała? Bo nie wiem, co robię nie tak :)
Tzn. nie mi nie chodzi u mnie, tylko na innych blogach, widzę, że przy niektórych blogach są miniaturki a przy innych nie :)

Ogłoszenie!! A poza tym? K jak... kamee. I znowu wątek kulinarny :)

Po pierwsze Kochani mam ważne ogłoszenie!
Chciałbym zapytać czy może ktoś mi coś wysyłał - jakąś tajną niespodziankę?
Bo pan listonosz idiota zostawił mi awizo (przemilczę dlaczego idiota :/), a na poczcie ani widu ani słychu, ślad po przesyłce zaginął :(( I nikt nic nie wie :((
Mam tylko numer nadania, a niestety nie wiadomo co to było - więc jeśli to przesyłka od kogoś z Was - bardzo proszę o kontakt!

Tyle ogłoszeń parafialnych, a teraz wróćmy do tematu naczelnego :) Moich własnych kamei! Można już było takową zobaczyć u Llooki, bo do niej pofrunął prototyp w ramach niespodzianki. A dziś jest w końcu i u mnie :) Bardzo lubię te eteryczne panienki i skrzętnie je chomikuję... a teraz wyprodukowałam sobie takie sama :D

kamea DIY

Pomysłów na ich zastosowanie mam kilka, ale jeszcze niezrealizowane - na razie powstało tylko takie pudełeczko. Zostało po jakimś prezencie, zwykłe tekturkowe, ale szkoda mi było go wyrzucić i służy do przechowywania różnych drobiazgów. Tylko wykończenia mu brakowało, bo pomarańczowy to kolor, którego nie znoszę. Więc machnęłam go na biało, dodałam kameę, wstążkę i kilka innych upiększeń i te-dę:


Ostrzegam, ze takich wytworków różnych będzie więcej, bo mi się spodobało :) A teraz oczywiście kulinaria, bo to dzisiaj Tłusty Czwartek, więc jakżeż by inaczej :) Wałkowarka dalej odpocząć nie może, bo faworkujemy! Receptura pochodzi z forum Cincin, ja podaję na połowę porcji bo i tak wychodzi ich dużo, ja robię zazwyczaj z 2-3 przepisów na raz, po trochu każdego :) Pączków nie smażę - mam co prawda pyszny przepis, ale...

Jest w Warszawie jest pewna pączkarnia... tak, sprzedają tam wyłącznie pączki. Pączki idealne. Nie istnieją żadne, które mogłyby się z nimi równać - o czym niestety wie mnóstwo osób i kolejki jakie się tam formują są legendarne :) Kiedyś moja ciocia mieszkała dokładnie nad tym cudownym miejscem - ponieważ bywałam tam prawie codziennie - to i codziennie pączek był obowiązkowy, bez tego nic się nie liczyło :) Prowadziła ją pewna przesympatyczna, maleńka starsza Pani i zdarzyło się kiedyś, że gdy wracałam już do domu podarowała mi całą blachę tych pyszności! Umarłam i trafiłam do raju wtedy :D Dziś tej Pani niestety już nie ma, ale to firma rodzinna i pączki są tak samo doskonałe jak kiedyś - a ja jedząc je, zawsze mam przed oczami jej drobniutką twarz i śmiejące się do mnie oczy.


Faworki
  • 4 żółtka
  • 1 łyżka cukru
  • 1/2 łyżki octu
  • 1/2 łyżki rumu
  • szczypta soli
  • 1 łyżka gęstej śmietany
  • 1 łyżka miękkiego masła
  • 1 szkl. mąki
1. Utrzeć żółtka z cukrem, dodac ocet, rum, sól i śmietanę i dalej ucierając dodać masło; na koniec stopniowo dosypywać mąkę (robię to w mikserze). Wyjąc ciasto na stolnicę, zagnieść kulę i podzielic na kilka mniejszych części. Jeśli robimy wszystko ręcznie - trzeba jeszcze ciasto wybić wałkiem w celu napowietrzenia (ok. 10 minut).
2. Wałkować każdy kawałek cieniutko (tu naprawdę przydaje się wałkowarka, w zyciu ręcznie tak równiusieńko i cieniuteńko nie udało mi się wywałkować :) ale robiłam do tej pory bez niej i też szybko idzie - ciasto jest cudnie elastyczne). Wykrawać radełkiem prostokąty ok. 3x 8cm, na środku każdego robić nacięcie i przewlekać jeden z końców przez otwór.
3. Smażyć na rozgrzanym tłuszczu (smalec, planta z dodatkiem odrobiny alkoholu) z obu stron i odkładać do ostygnięcia na papierowy ręcznik. Posypać cukrem pudrem.

Smacznego!
ushii

P.S.

Odpowiadam na pytanie o pączkarnię. To w żadnym razie nie jest znana firma na literę "B", która sprzedaje różne ciastka, nie tylko pączki i moim zdaniem - po prostu się nie umywa.

Choć unikam tu pisania o różnych firmach - tą polecę z czystym sercem, bo w swoim fachu są Mistrzami przez duże "M". To Pracownia Cukiernicza przy ul. Górczewskiej 15. Jej strona: http://pracowniacukiernicza.com/

K jak... Kiciuś! (uwaga, post wysoce kulinarny :D )

Nie, nie o zwierzątko tu chodzi... Ale o mój nowy, wymarzony gadżet do Kici, o którym już wspominałam :) A z okazji jego przybycia - mały wpis z cyklu Kuchennych pomocników (tez na "k" więc pasuje do tytułu). Będzie o... wałkowaniu :D

stary pojemnik emaliowany kuchenny / vintage enamel kitchen storage

To co dziś opiszę, to same oczywistości w większości - ale może komuś się to przyda? Wiadomo, że do wałkowania niezbędny nam będzie wałek. No i jakaś płaska powierzchnia :) Ale bardzo się przydają też inne udogodnienia... Wałki mogą być przeróżne, nie tylko drewniane - stalowe, ceramiczne, z tworzywa itd, itd... Warto wiedzieć, że niektóre mogą naprawdę ułatwić tę czynność, zwłaszcza jesli za nią nie przepadacie - np napełniane zimną wodą ładnie schładzają ciasto (przydatne przy kruchym), nieprzywierające doskonale wspomagają wałkowanie mas cukierniczych i innych, a mały wałeczek pomoże wygładzić ciasto w blaszce. Ja chciałabym polecić taki wałek:


Drewniany, ale nie do końca typowy. O wiele wygodniejszy od takiego z rączkami - wałkuje równiej i szybciej. Wygląda może jak kawałek kija od szczotki, ale nie ma z nim nic wspólnego... Ja go kocham po prostu miłością od pierwszego wejrzenia :) Na zdjęciu widać też deskę. Z granitu (doskonałe są też z marmuru) - na takiej desce ciasto kruche ogrzewa się wolniej i nie trzeba tyle podsypywać mąką. Oba te produkty polecam z całego serca :)

A przy okazji może wspomnę o technice wałkowania? Wydaje się to oczywiste, ale wcale nie jest  - jak rozwałkować, by ciasto miało wszędzie jednakową grubość? Metoda jest niezwykle prosta - należy wałkować zawsze prosto przed sobą, nigdy po skosie - obracamy placek co chwilę o ok. 45 lub 90 stopni i znów wałkujemy wyłącznie prosto - i robimy to bez silnego nacisku, po trochu. Inny trik związany z wałkowaniem - dość znany, ale może ktoś nie słyszał -  to wałkowanie między dwoma kawałkami folii spożywczej, bardzo wygodne, bo ciasto nie ma szans się do niczego przylepić.

Ale gdy trzeba wywałkować sporo ciasta- to mimo tego wygodnego sprzętu łapię lenia :) I wybieram wałkowarkę (z wyjątkiem kruchego oczywiście). Może być ręczna lub elektryczna, może być przystawką do robota kuchennego. Zwykle ma możliwość ustawienia kilku grubości wałkowania - bardzo wygodna sprawa. Są sprzęty posiadające tylko możliwość wałkowania, są też takie pozwalające rozwałkowane już ciasto pociąć na spaghetti i inne rodzaje makaronu. I ja się właśnie stałam posiadaczką takiego cuda, nareszcie :)


To jest przystawka do KA, ale samodzielna wałkowarka wygląda bardzo podobnie, tylko ma stojak i korbkę (albo wtyczkę do kontaktu :P). Z tyłu widać dwa wykrojniki - do spaghetti oraz do tagliatelle.
A tu - w działaniu, na przykładzie wykrojnika.


Mając taki zestaw można produkować nie tylko wszelakie lasagne oraz makarony wstążki, bo zastosowań jest całe mnóstwo - np pierogi, faworki, rogaliki, paluszki i co tam jeszcze :) Ja testuję właśnie intensywnie i jestem zachwycona! Fantastycznie przyśpiesza pracę i idealnie równiusieńko rozwałkowuje na wybraną grubość. O:


Wiem, że niedawno pokazywałam to danie, ale tym razem to domowy pyszny makaron, więc jeszcze raz :D


Cynamonowe paluszki z ciasta francuskiego (sposób przygotowania identyczny jak przy palmierkach)



Spokojnie, nie jemy samych mącznych rzeczy, to tylko mały wycinek z naszego menu :D Ale skoro już przy domowym makaronie jesteśmy...


Spaghetti alla puttanesca
Domowy makaron
  • na 100g mąki - przypada 1 jajko, czyli np 200g mąki plus 2 jajka
  • odrobina oliwy
1. Zagnieść ciasto z mąki i jajek, dodać oliwę - zagniata się momentalnie.
2. Rozwałkować i pokroić na wybrany kształt.
Można podsuszyć chwilkę, ale zwykle tego nie robię - chyba, że tyle ile trwa przygotowanie sosu ;)
3. Gotować krótko w osolonej wodzie - ok. 3 minut.
Używam zwykłej mąki pszennej, ale równie dobrze można zrobić sobie makaron razowy, gryczany itd., też są pyszne. Albo zielony szpinakowy...

Sos pomidorowy
  • 1 cebula
  • ząbek czosnku
  • puszka pomidorów bez skóry (wyjątkowo napiszę - polecam firmę Mutti - są genialne)
  • fileciki anchois (można pominąć)
  • trochę listków świeżej bazylii
  • sól i ulubione zioła do smaku 
  • papryczka chilli, oliwki, kapary (też można pominąć - co kto lubi :)
1. Cebulę drobno pokroić. Na patelni rozgrzać nieco oliwy, czosnek utrzeć na pastę z odrobiną soli i wrzucić na patelnię, gdy tylko poczujemy jego aromat - dorzucić cebulę i ją szybko zeszklić.Teraz można dorzucić anchois i drobniutko pokrojone chilli - ale nie jest to niezbędne, bez nich sos tez jest pyszny.
2. Dorzucić pomidory z puszki, chwilkę razem podgrzewać (żeby sok się nieco zredukował), doprawić do smaku - solą (mniej jeśli dodamy anchois), ziołami (oregano, bazylia, tymianek). Ja jeszcze dodaję szczyptę cukru, zawsze tak robię przy cebuli i pomidorach :)
I tyle - dorzucić makaron i przełożyć na talerze, dodać bazylię, parmezan.  Przygotowanie trwa podobną ilość czasu, co zrobienie gotowca z proszku - a bez dodatku tony soli, glutaminianu i innego śmiecia. A smak i zapach - nieporównywalny... Ten sos to doskonały przykład, ze najprostsze rzeczy są najlepsze. Byłam przekonana, ze już dawno gdzieś o nim tu pisałam, bo robię go często - i się zdziwiłam :)

A skoro dziś tak megakulinarnie to jeszcze deserek wrzucę - równie błyskawiczny jak powyższe spaghetti. Napoleonki zna chyba każdy, więc dużo o nich pisać nie trzeba... w wersji dla ambitnych ich zrobienie niestety chwilę trwa. Ale ta wersja jest tak samo pyszna jak oryginał, a zajmuje - mniej niż pół godziny. Na czym polega tajemnica? Na użyciu gotowego ciasta francuskiego :) Zwykle gotowców wszelakich unikam jak ognia, ale to ciasto mam zawsze w zamrażarce i samodzielnie robię je rzadko. Metodę przygotowywania tych słodkości podejrzałam na forum Cincin od Małej Mi - polecam!


Napoleonki
  • gotowe ciasto francuskie
  • 1l mleka
  • 4 żółtka
  • 1 1/4 szkl. cukru
  • 2 opakowania budyniu waniliowego
  • 4 łyżki mąki
  • 60g zimnego masła (najlepiej z zamrażalnika)
1. Ciasto przekroić na dwie równe części, jedną połowę pokroić na kwadraty, wstawić do piekarnika rozgrzanego do 200C na ok. 20min (do zezłocenia - trzeba zerkać). Żeby ciasto się nie puszyło wystarczy od wierzchu przykryć je blaszką - wtedy elegancko się listkuje.
2. Żółtka utrzeć z cukrem, dodać ok. szklankę mleka i wymieszać (trzepaczką), dodać proszek budyniowy i mąkę. Pozostałe mleko zagotować, dodać do niego masę budyniową - kiedy zgęstnieje zdjąć z ognia i dodać starte zimne masło, połączyć. Odstawić krem do wystudzenia.
3. Na ostudzony duży kawałek ciasta nałożyć i wyrównać masę, przykryć kwadratami i odstawić na trochę do lodówki, żeby masa dobrze stężała. Pokroić wzdłuż brzegów kwadratów i posypać cukrem pudrem. Mniam!

A jutro - też coś na "k" tu będzie... ale absolutnie niekulinarne coś :)
Pozdrawiam,
ushii

P.S.
Moi drodzy szukam pewnego drobiazgu florystycznego i zależy mi, żeby nie kupować go w internecie (więc nie chodzi mi o linki do sklepów) - może mógłby mnie ktoś wspomóc radą? Chodzi mi kenzan - gdyby ktoś, coś, gdzieś - to byłabym wdzięczna :)