Wyszywanki

Dziś jest chyba modelowy dzień marca - śnieg na przemian z deszczem i słoneczkiem... strasznie już tęsknię za słonecznymi dniami, bez wciskającej się wszędzie wilgoci i zimna...


Dziś nareszcie dokończyłam abażurek na jedną z moich lampek. Dostałam ją od mamy mojego M. , a w zasadzie wyjęczałam ją... kiedyś należała do dziadków M., a ponieważ abażur miała już sfatygowany i w kolorze którego nie znoszę, postanowiłam przy jego przeróbce ozdobić go ich inicjałami. Ostatni raz haftowałam jak byłam małą dziewczynką i to niestety widać - ale pierwsze koty za płoty, mam w planach jeszcze inne robótki :)



Na pierwszym zdjęciu lampka wciąż oczekująca na zmiłowanie i zajęcie się nią, kolejne - już po przeróbkach, a razem z nią śmieszny stary kubek - chyba zaparzacz, kiedyś chciałabym dowiedzieć się o nim coś więcej, ale nie wiem gdzie...


I jeszcze przy okazji "kiełbaska" jak ochrzcił ją M. - podpatrzony w internetowych sklepikach sposób na jednorazowe siatki, dość chyba popularny. Uszyta jakiś czas temu i ciągle czekająca na swój własny wieszaczek w szafce.

Pozdrawiam,
ushii

2 komentarze :

  1. Ciekawie sie zapowiada twoj blog:).
    Bede do ciebie zagladac.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak fajnie odkryć jakiś nowy, inspirujący blog ... Twój zapowiada się rewelacyjnie, a więc pisz pisz ... będę częstym gościem.
    Pozdrowionka
    Ewa
    ps. krzesło cudowne!!!!

    OdpowiedzUsuń